czwartek, 29 lipca 2010

Nie ma tego złego... czyli korzyści z coraz droższego paliwa

Ten tytuł mógł zasugerować, że będą to rozważania ekonomiczne. Przeciwnie. Od kilku lat trasy powyżej 50-ciu metrów pokonywałem wyłączcie przy pomocy auta. Skutki? Chyba każdy się domyśla: bóle w kolanach, słaba kondycja (resztę dopowiedzcie sami). Automatyka do bram - fajna sprawa ale jej brak przy wjeździe do naszej posesji wymuszał aby zrobić parę kroków z samochodu do bramy. Jednak to było za mało. O wiele za mało. No, a same przejazdy samochodem - częste i krótkie. W takich warunkach auto spalało sporo paliwa, które wciąż drożeje. Wraz z moją żoną doszliśmy do wniosku, że warto by było abym drogę do pracy i z powrotem pokonywał pieszo lub na rowerze. To był naprawdę świetny pomysł!
W obydwu dyscyplinach zacząłem od tempa spacerowego (wiecie - zakwasy). Babcie śmigające na rowerach na rynek mogły mnie wyprzedzać jak niegdyś Szurkowski czy Piasecki resztę peletonu.
Fragment ulicy Blich w Łowiczu
Spacerując pieszo spokojnie podziwiałem ulicę Blich. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że jest jedną z niewielu ulic naszego miasta posiadającą spore zróżnicowanie poziomów (w okolicy Łowicza panuje nieprzyzwoicie równinny teren).
Idąc pewnego dnia miałem okazję oglądać dość nietypowe zjawisko - smuga kondensacyjna, którą pozostawił na niebie samolot była skierowana dokładnie w stronę słońca, co spowodowało, że rzucała cień jakby przedłużający ją do samej ziemi. Zresztą zobaczcie na zdjęciu.
Smuga kondensacyjna z cieniem

Na koniec muszę stwierdzić: oj ciężko się jeździ teraz rowerem. Kierowcy samochodów nie uznają pierwszeństwa dwukołowych pojazdów. Często lepiej zejść z roweru i przejść skrzyżowanie niż prawidłowo próbować je pokonać zjeżdżając do osi jezdni. Przydaje się też lusterko. Mam nadzieję, że powodowani nie tylko wzrostem cen paliwa inni kierowcy również będą przesiadać się na rowery i kultura jazdy będzie się poprawiać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz